Yutang Lin, Paths to the Lotus Pond (Drogi do Lotosowego Jeziora) Prace dr Lin na temat nauk o Czystej Krainie
Rozdz. 1. Śpiewając Amitabha Pod kierunkiem buddyjskiego jogina Yogi C.M. Chen’a Najbardziej popularną praktyką przyjętą w buddyzmie mahajany jest śpiewanie “Amitabha” – świętego imienia Buddy Zachodniej Czystej Krainy. Kiedykolwiek mówię do ludzi, lubię mówić o pożytkach płynących z wykonywania tej praktyki.Mówię z punktu widzenia moich osobistych doświadczeń i własnego zrozumienia nauk Buddy. Ponieważ wiele osób wie tylko trochę o buddyzmie, dlatego prezentuję swoje idee w prostych słowach, mając szczerą nadzieję, że korzyści z tych nauk przypadną w udziale tym wszystkim, którzy będą skorzy do robienia tej praktyki. Pozwólcie, że na samym początku powiem coś ze swojego własnego doświadczenia: W roku 1976, kiedy byłem dyplomowanym studentem Grupy Logiki i Metodologii Nauk na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, przeczytałem po chińsku powieść autorstwa Gong-fu – “Tian Long Ba Bu” (tj. osiem klas duchowych istot). Autor właczył do swojej historii część nauk buddyzmu. Prowadzony logicznym zamiłowaniem do dokładności, zapragnąłem sprawdzić poprawność jego wersji buddyjskiej filozofii. Stąd też poszedłem do biblioteki East Asiatic Library na mojej uczelni. Niestety! Były tam tysiące książek o buddyzmie i nie miałem pojęcia gdzie zacząć czytać. W moim domu rodzinnym mieliśmy na ołtarzu kopię Diamentowej Sutry, z którą czułem się trochę zżyty. Dlatego kiedy byłem z powrotem w Taipei, rozpocząłem swoje studia nad buddyzmem właśnie od czytania różnych komentarzy do tej sutry. W ciągu następnych trzech lat przeczytałem kilka książek o buddyzmie. Stopniowo moje zainteresowania przesunęły się w kierunku studiowania klasycznych historii Zen (Chan) (tj. koanów). Zauważałem jednak stopniowo, że takie samodzielne czytanie koanów nie jest dostatecznie solidną metodą. Z jednej strony moje interpretacje tych samych historii zmieniało się co jakiś czas, i nie byłem pewien kiedy mam rację; a z drugiej strony, nawet jeśli moje zrozumienie filozofii było całkiem niezłe, to nie miało ono bezpośredniego zastosowania, kiedy musiałem stanąć twarzą w twarz z faktem życia. Praktyka śpiewania imienia Buddy “Amitabha” jest zgodna z całościową filozofią buddyzmu. Tak długo jak nie byłem w stanie wychwycić esencji z historii Zen, mogłem wtedy po prostu użyć tej praktyki śpiewania, aby krok po kroku podążać ścieżką, która jest ogólnie polecana jako bezpieczna i solidna. Pracowałem nad tym dosyć ciężko, próbując utrzymać praktykę cały czas. Śpiewając “Amitabha” zaniedbywałem odwiedzanie krewnych i przyjaciół. Po trzech miesiącach poczułem się mentalnie i fizycznie bardziej zrelaksowany niż poprzednio. Podczas mojego pierwszego roku wykonywania tej praktyki śpiewałem średnio 10 000 “Namo Amitabha Buddha” dziennie. Stopniowo osiągałem pewne niezwykłe doświadczenia. Kiedy moje nagromadzenie mantr osiągnęło 4 mln powtórzeń, miałem wielkie szczęście mieć szansę wejścia na tantryczną ścieżkę Buddyzmu Tybetańskiego. Dobrowolnie zrezygnowałem wtedy z moich aktywności społecznych, a zatem miałem więcej czasu na swoją praktykę duchową. Tego dnia gdy otrzymałem swój tytuł Ph.D. (doctor of philosophy), podarowałem wszystkie swoje logiczne książki do Biblioteki Matematyki oraz do małej biblioteki Grypy Logicznej. Odtąd byłem pełnoetatowym buddyjskim praktyującym. Teraz, chociaż wykonuję bardziej zaawansowane praktyki tantryczne, nadal przestrzegam mojego codziennego śpiewania 1,000 powtórzeń imienia “Amitabha”. Ponieważ nasze życie jest nietrwałe, gdyby nie udało mi się zrealizować tantrycznego celu, którym jest osiągnięcie pełnego Oświecenia wraz z tym ciałem, wtedy na pewno będę potrzebował wyciągnąć dłoń po zbawcze ramię Amitabhy. Do dzisiaj (12.09.1992.) zgromadziłem 8,426,000 powtórzeń imienia “Amitabhy”. Po każdej jakiejkolwiek aktywności Dharmy zawse skierowuję zasługę do wszystkich czujących istot, aby odrodziły się w Czystej Krainie Amitabhy. Pozwólcie mi opowiedzieć jedno z moich niezwykłych doświadczeń: Niektórzy ludzie myślą, że śpiewanie imienia Buddy jest czymś przesądnym, czy też jakąś samo-hipnozą. Tak naprawdę jednak, w literaturze buddyjskiej ciągle jeszcze są przechowywane liczne świadectwa cudownych odpowiedzi Buddy na pełne wiary apele buddystów. Świadczą one o tym, że chociaż nadnaturalne doświadczenie nie są zazwyczaj powszechne dla ludzi, to jednak odpowiedź Buddy na nasze wołanie może zostać zrealizowana. Jednak ciągle jeszcze niektórzy ludzie nie przyjmują tych udokumentowań, jako oczywistych, a nawet uważają je za zwykłą propagandę. Dlatego sam służąc za naocznego świadka chciałbym opowiedzieć moją własną historię. Gdybym jako przykład przytaczał moje własne sny, wtedy krytycy powiedzieliby: “Jest pan tak szalony na punkcie Buddy podczas bycia świadomym w dzień, więc nic dziwnego, że pan śni o Buddzie w nocy. Jak można by to zaakceptować jako przykład nad-naturalnych doświadczeń? To jest tylko i wyłącznie gra wyobraźni.” Dlatego właśnie jako przykład, który tu podaję nie jest snem – zdarzył się kiedy byłem w pełni świadomy i w grupie ponad tysiąca osób. XVI-ty Karmapa, duchowy rzywódca szkoły Kagyu, należącej do Buddyzmu Tybetańskiego, przyjechał do San Francisco 6 lat temu. Mój Mistrz Yogi Chen wysłał moją żonę, mojego synka i mnie abyśmy otrzymali od Jego Świątobliwości przekaz Ceremonii Czarnej Korony. Pochodzenie tej ceremonii jest, w skrócie, następujące: I–szy Karmapa, Dysum Kyenpa, zrealizował Stan Buddy i zamanifestował się jako Budda Czakrasamvara. Wtedy to jednocześnie zgromadziło się wokół niego 100,000 dakiń (żeńskich oświeconych istot) i zaczęło go wychwalać w celebracji. Każda z dakiń ofiarowała mu jeden swój włos, i właśnie z tych włosów została utkana dla I-go Karmapy Czarna Korona. Od tego czasu było 15 reinkarnacji Karmapy, i każdy z nich nosił tą świętą koronę. Jednak ta duchowa korona nie jest widoczna dla zwykłych ludzkich oczu – tylko ci, którzy mają wielkie oddanie i wysoką duchową realizację są w stanie poświadczyć jej obecność. Kiedy V-ty Karmapa, Deszin Szegpa, był zaproszony przez chińskiego cesarza Yong Le z dynastii Ming do prowincji Nandzing, udał się tam aby udzielić cesarzowi wiele tantrycznych nauk. Pewnego razu podczas ceremoni cesarz dostrzegł obecność duchowej Czarnej Korony na głowie swojego nauczyciela. Wtedy zarządził wykonanie kopii takiej korony i ofiarował ją Karmapie. V-ty Karmapa przy jął ten dar i wyraził zgodę na prośbę cesarza, aby ktokolwiek, który ujrzy tę koronę, mógł otrzymać takie samo błogosławieństwo, jak gdyby widział tę duchową. Tak rozpoczęła się tradycja przeprowadzanych przez Karmapów Ceremonii Czarnej Korony i każda inkarnacja Karmapy przeprowadzała je nieustannie, aby udzielać błogosławieństwa tym, którzy są pełni oddania. Przed tą ceremonią mój Mistrz nauczył mnie mantry Karmapy, i poinstruował mnie aby recytować ją podczas rytuału, po to by być bardziej odbiorczym na błogosławieństwo. Mistrz Chen wyjaśnił mi także, że równocześnie z wkładaniem korony przez obecnego Karmapę, obecny będzie na ceremonii w sposób duchowy I Karmapa, i powinniśmy wstać, aby wyrazić swoje poważanie. Ceremonia rozpoczęła się recytacją rytualnych tekstów przez lamów, oraz grą rytualnej muzyki. Wtedy Jego Świątobliwość włożył Czarną Koronę na swoją głowę. Wstaliśmy, a ja kontynuowałem recytację mantry w moim sercu. Właśnie w tamtej chwili gdy Korona spoczęła na Jego głowie wypełniła mnie wielka moc. Krążenie mojej krwi zwiększyło się, a owa moc stała się tak potężna, że zacząłem wykrzykiwać na głos mantrę, wbrew samemu sobie. W obecności tak wielu osób podczas ceremonii medytacyjnej, zdawałem sobie sprawę jak prawidłowo powinienem się zachować. Tym niemniej, nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak wielkiej mocy, ani nawet się jej nie spodziewałem. To po prostu przyszło i przejęło mnie całego. Karmapa podtrzymywał Koronę swoją prawą ręką, recytując mantrę Awalokiteśwary i licząc ją na kryształowym różańcu w Jego lewej ręce. Na końcu całej rundy 108 paciorków, Jego Świątobliwość zdjął Koronę. Ta moc cały czas była ze mną, razem z wybuchem ciągle utrzymującego się śpiewu z moich ust – aby być bardziej precyzyjnym – z mojego serca. Wtedy, razem ze zdjęciem Korony przez Karmapę, owa moc opuściła mnie i mój śpiew ucichł. Zostałem przepełniony współczującą energią Karmapy – Króla Dharmy. Moje doświadczenie mówiąc terminami buddyjskimi nazywa się “znakiem otrzymania inicjacji”. Innymi słowy – faktycznie otrzymałem błogosławieństwo. Byłem tam jedynym, który w taki sposób krzyczał mantrę. Potem zapytałem się jedynie mojej żony i naszego syna, aby zobaczyć czy oni również doświadczali tego samego; oni jednak nie czuli tej mocy. To nie dlatego, że błogosławieństwa Karmapy są dzielone dla poszczególnych osób, to raczej dlatego, że ja miałem nagromadzone 4 miliony powtórzeń mantry Amitabhy, i to uczyniło mnie bardziej receptywnym na Oświeconą Energię Karmapy. Mam nadzieję, że powyższe osobiste świadectwo pomoże ludziom zrozumieć, że buddyzm nie jest jedynie filozofią, ale zawiera także treści duchowe, które można doświadczyć. Życie w tym świecie dla każdego z nas oznacza, w mniejszym lub większym stopniu, zmartwienia. Uniwersalne problemy ogólnoludzkie to m.in. zagrożenia związane z używaniem energii nuklearnej, zanieczyszczenie środowiska spowodowane odpadami przemysłowymi; do tego dochodzą osobiste problemy – związane ze zdrowiem, karierą, relacjami społecznymi, problemy rodzinne itd. Wszystkie one wplatają nas w sieć smutków i zmartwień. Można by na nas spojrzeć podobnie jak na owady schwytane w pajęczą sieć. Starzenie się, choroby i śmierć przychodzą nagle, a my nie mamy od nich ucieczki. Wysiłki całego naszego życia w pogoni za bogactwem, sławą, dobrą zabawą i przyjemnością – ani nie zapobiegają niepomyślnościom, ani nie wydłużają naszego życia. Wobec śmierci wszystkie nasze światowe wysiłki stają się daremne, a nawyk światowych zmartwień czyni niemożliwym nadejście pokoju. Światowe rzeczy i światowe troski zabierają nasz najlepszy czas i najlepszą energię, przynoszą niezliczone smutki oraz niepokoją nas aż do chwili końcowej. Gdyby śmierć była końcem naszej świadomości, wtedy cierpienie dotyczyłoby jednego życia. Jednak istnieją niezliczone świadectwa reinkarnacji w historii ludzkości; jak możemy je po prostu ignorować jako niewystarczający dowód? Nawet obecnie są ciągle nowe, oczywiste przypadki reinkarnacji, udokumentowane badaniami naukowców. Buddyzm uczy, że nasza mentalność w momencie finalnym ma największy wpływ na następne odrodzenie. Czy zatem nie powinniśmy zastanowić się nad naszymi celami i sposobami życia? Czy nie było by lepiej podążać drogą życia wskazaną przez mądrość Buddy, który jest całkowicie wolny od cierpień? Nauki Buddy są możliwe do zastosowania nie tylko dla naszych indywidualnych sposobów życia, ale także odnośnie kierunków i dróg dla całej ludzkiej rasy. Jednym słowem Budda uczy nas aby “zapomnieć o sobie i służyć innym” Dokładna i szczegółowa prezentacja nauk Buddy wykracza poza zakres tego wykładu, stąd też nie będziemy się dalej w to zagłębiać. Pomimo to chciałbym podkreślić fakt, że praktyki buddyjskie mogą prowadzić do:
Ponad wszystkim, najistotniejszą rzeczą w buddyzmie jest jego cel najwyższy, którym jest całkowite wyzwolenie z cierpienia wszystkich czujących istot. Można znaleźć książki zawierające świadectwa ludzi, którzy osiągnęli odrodzenie w Czystej Krainie Amitabhy. Stosownie do ich pilnej praktyki śpiewania “Amitabha” wielu z nich z góry znało swój czas opuszczenia tego życia. Dzięki temu mogli oni w odpowiednim czasie zrobić swoje ostateczne rozliczenie, z godnością pożegnać swoich przyjaciół i krewnych, tak jak gdyby wyruszali w długą podróż. Ponadto ich odejściu często towarzyszyły niezwykłe zjawiska, takie jak np. przyjście Buddy Amitabhy z jego orszakiem aby przywitać odchodzącą osobę, cudowne światła, niebiańska muzyka rozbrzmiewająca z nieba, czy też niewyjaśnionego pochodzenia zapachy itp. W przeciwieństwie do nich my zwykli ludzie ani nie wiemy kiedy będziemy musieli odejść, ani też nie mamy żadnej gwarancji na zakończenie życia pełne pokoju. Możemy napotkać różne rodzaje nieoczekiwanej śmierci – jak np. utonięcie, zamarznięcie, zastrzelenie, śmiertelne zmiażdżenie czy spalenie, czy też śmierć na wskutek takich chorób jak rak, zawał erca czy AIDS. Po śmierci moglibyśmy znów bez końca transmigrować poprzez sześć światów – światy niebiański, asurów (półbogów), ludzi, zwierząt, głodnych duchów i światy piekielne – znosząc niezliczone, powtarzające się cierpienia. Natomiast ci, którzy udali się do Czystej Krainy Buddy Amitabhy są zawsze wolni od tego nieustannego, uciążliwego krążenia pośród smutku. Możemy im pozazdrościć. Na szczęście nauczanie Buddy nie jest zastrzeżone jedynie dla nich; dzięki nieograniczonemu współczuciu Buddy, tak długo jak mamy wolę uczyć się i praktykować, możemy być spokojni o życie i śmierć, możemy także zostać wyzwoleni ze wszystkich cierpień. Budda udzielał różnych nauk różnym ludziom, zawsze wybierając te najbardziej odpowiednie, dostosowane do poziomu i potrzeb danego ucznia. Wszystkie nauki Buddy są na pewno drogami prowadzącymi do całkowitego wyzwolenia, ale która z tych nauk jest najlepsza dla zwykłych ludzi? Przez tradycję została wybrana, jako właśnie taka, praktyka śpiewania “Amitabha”. Nawet dzisiaj wydaje się ona być najbardziej popularną praktyką na całym świecie. Z nauk powyżej wiemy już, że filozofia buddyjska opiera się na duchowości doświadczalnej, oraz że praktyki buddyjskie są rzeczywiście efektywne. Teraz chciałbym wyjaśnić praktykę śpiewania “Amitabha” używając, jako mojego ulubionego porównania – analogii do pływania. Niezależnie od tego jak wiele książek o tematyce pływania studiowałbyś bardzo szczegółowo – jeśli nie wypróbowałbyś tego w wodzie – nie potrafiłbyś pływać! Natomiast dzieci, które wychowują się nad oceanem i codziennie bawią się w wodzie, uczą się pływać bardzo szybko, bez czytania na ten temat jakichkolwiek książek. Większość z nich potrafi nawet nurkować, serfować i koziołkować na wodzie; przychodzi im to z łatwością i świetnie się przy tym bawią. Oczywiście jeżeli chcieliby zostać ekspertami, wtedy czytanie odpowiednich książek było by pomocne. Ale jeżeli ich celem jest po prostu potrafić pływać, wtedy czytanie nie staje się konieczne. Analogicznie, studiowanie buddyjskich książek jest bardzo ważne, jednak zrozumienie nauk bez wprowadzenia ich w praktykę nie pomoże ci w płynięciu na falach życia. Śpiewanie Amitabha, dla początkujących, jest jak dziecięce brodzenie w wodzie; chociaż próbują one tylko kilka razy w ciągu dnia, stopniowo uczą się pływać. Istnieje ogromna ilość książek o buddyzmie; terminy i teorie w nich zawarte są wysoce abstrakcyjne i skomplikowane. W niewielkim stopniu można spodziewać się, że ktoś, w krótkim czasie, gruntownie uchwyci z nich sedno buddyzmu. Poza tym, prawdziwe zrozumienie nauczania może być osiągnięte tylko poprzez specjalne doświadczenia, które przychodzą wraz z bieżącą praktyką. Nawyk i doświadczenia w śpiewaniu “Amitabha” umożliwiają komuś zdobycie wglądu w nauczanie Buddy. Ponadto, podstawowe pożytki płynące z buddyzmu będą wtedy osobiście spróbowane przez praktykujących, a właśnie to ma faktyczne znaczenie. Jako ludzie nowocześni zazwyczaj mamy właściwy zdrowy rozsądek co do diety i higieny. Jesteśmy wybiórczy i staranni na punkcie tego co jeść, ile jeść, oraz jak łączyć i przygotowywać jedzenie. W przeciwieństwie do tego, odnośnie konsumpcji pokarmu duchowego, jesteśmy zazwyczaj całkowicie niedbali. Chcąc nie chcąc, poprzez telewizję, gazety i magazyny, dostajemy mnóstwo reklam i plotek. Po zastanowieniu się nad tym powinniśmy być niczym wysypisko pełne najróżniejszych rupieci. Wszystkie te śmiecie nie pomogą nam w wydostaniu się z naszych smutków i problemów; raczej przyczyniają się do pobudzania naszych światowych napięć i wzmacniają uprzedzenia. W ten sposób stajemy się jeszcze bardziej sfrustrowani i pełni smutku. Co za marnotrawienie życia! Jeśli tworzymy nawyk śpiewania “Amitabha”, jest to jak picie codziennie szklanki mleka, czy świeżej wody, czy też jedzenie pożywnego jedzenia. Martwiący się umysł jest jak szklanka mętnej i brudnej wody: jeżeli wpadają do niej systematycznie czyste krople praktyki “Amitabhy”, to najpierw zacznie się z niej przelewać brudna woda, aż w końcu szklanka stanie się pełna przejrzystej wody – nieskażonej, czystej i gotowej do podania. Ludzie, którzy śpiewają “Amitabha” przynoszą pożytek nie tylko sobie. Próbują oni także przekonać innych, aby oni również mieli udział w takich samych korzyściach. Ponadto pomagają także ludziom umierającym poprzez inwokację “Amitabha” w pobliżu łóżka umierającego, jak i poprzez modlitwę za ludzi będących w kłopotach. W rzeczywistości podstawową zasadą stojącą za wszystkimi buddyjskimi praktykami jest pomaganie wszystkim istotom w osiągnięciu stanu Buddy. Stąd też śpiewanie “Amitabha” przekształca jednostkę w, by tak rzec, szklankę świeżej wody, która gasi pragnienia innych. Święte imię “Amitabha” może oczyścić nasze umysły, ponieważ poprzez nie Budda wysyła swoje błogosławieństwo. Początkujący praktykujący z trudem są w stanie to odczuć. Dłużej praktykujący mogą to sobie uświadamiać. Jest to podobne do nastrajania radioodbiornika lub telewizora na jakąś stację. “Amitabha” jest dokładną częstotliwością kanału, który nas interesuje; nasza praktyka śpiewania jest usiłowaniem dostrojenia się. Początkujący , ze wszystkimi swoimi światowymi troskami w swoich umysłach, nie są w stanie skupić się na samym śpiewaniu. Nawet jeśli głośno i wyraźnie śpiewają “Amitabha”, w głębi siebie nadal mają wiele myśli biegających w umyśle, dlatego właśnie nie dostrajają się do Buddy. Dlatego nie jest niczym dziwnym, że początkujący nie są w stanie widzieć obecności Buddy. Niemniej jednak, jest to bardziej sprawa szczerości i koncentracji niż czasu, stąd też jest rzeczą możliwą, nawet dla początkujących odczuwanie wspaniałości Buddy, zwłaszcza w przypadku ludzi, którzy w poprzednich żywotach wykonywali dużo praktyki. Ogólnie można powiedzieć, że potrzebujemy wytworzyć nawyk śpiewania “Amitabha”, aby stopniowo jego siłą pokonać swoje uleganie światowym myślom. Dopiero wtedy, kiedy mamy czysty umysł, możemy poczuć przekaz mocy od Buddy. To jest tak jak całodobowe radio. Budda wysyła swoją moc nieustannie, lecz my nie jesteśmy tego świadomi, po prostu dlatego, że nasze umysły się nie dostrajają. Niektórzy zaa wansowani praktykujący doświadczali istnienia Buddów i Bodhisattwów w snach. Ci jeszcze bardziej zaawansowani widzieli ich w medytacji, która jest stanem wysokiej koncentracji w stanie rozluźnienia. Niektórzy praktykujący nawet odwiedzali Czystą Krainę Amitabhy zarówno w snach, jak i w medytacji. Te sny różnią się od zwykłych marzeń sennych tym, że ich zawartość jest uporządkowana, symboliczna i w zgodzie z naukami; mogą być one rozpoznane przez doświadczonych praktykujących i zinterpretowane w sposób usystematyzowany. Niektóre z tych snów pokazują okoliczności towarzyszące odległym zdarzeniom, przepowiadają przyszłość, czy też udzielają nauk; faktycznie są one stanami medytacyjnymi niższego stopnia – nie powinniśmy odrzucać ich jako zwykłych snów, ani też mylić je z tymi snami, które odbijają i przenoszą nasze pomieszanie, pożądania i emocje. Kiedy przychodzą zmartwienia, powstrzymanie ich wydaje się być trudne: tracimy wtedy apetyt, zapominamy o łaknieniu, a czasami nawet nie śpimy całą noc zamartwiając się. Przypuśćmy, że powiesz wtedy sobie: “nie będę już więcej o tym myślał”. Ale taka myśl jedynie pokazuje, że ciągle jesteś na tym punkcie napięty. Tak więc wydaje się, że niełatwo jest porzucić swoje zmartwienia. Ponadto rzeczy, które nas niepokoją są różnorodne i bardzo liczne. Niesiemy tak wiele ciężarów, zbieranych podczas naszej życiowej drogi, na naszym karku – nic zatem dziwnego, że lata mogą zgarbić nasze plecy. Śpiewanie “Amitabha” jest prostą, lecz pewną drogą wyjścia. Wszystkie światowe myśli i emocje są splątane. Cały ich zespół może zostać uaktywniony poprzez poruszenie jakiejkolwiek z nich gałęzi, chociaż możemy być niedostatecznie wrażliwi, aby to sobie uświadamiać. Nie jest rzeczą niezwykłą, że zupełnie nieistotne powody prowadzą do wielkiej walki, albo też drobny nietakt odbierany jest jako wielki atak; wszystkie te małe nieistotne irytacje z przeszłości, mogą – poprzez bak uwagi – wywołać wulkaniczne wybuchy. Święte imię “Amitabha” jest transcendentalne i wolne od zamętu smutków. Idealnie byłoby, abyśmy codziennie, o tej samej porze, wykonywali przynajmniej pewną ilość powtórzeń. Określony plan pomoże nam ukształtować nawyk codziennego praktykowania. Wyznaczona sobie minimalna liczba powtórzeń zagwarantuje nam, że nasza praktyka nie będzie się cofać. Ideałem było by, aby dana osoba stopniowo podnosiła swoje minimum do coraz wyższej liczby – podobnie jak pływak, który stopniowo zwiększa ilość swoich dystansów. Poza codzienną praktyką pomocnym było by śpiewanie “Amitabha” kiedykolwiek jest to możliwe, np. podczas prowadzenia, oczekiwania, brania kąpieli, wykonywania codziennych prac itd., a nawet podczas snu. Można śpiewać zarówno “Namo Amitabha Budda” (co znaczy: hołd Buddzie Amitabhie, zaś imię “Amitabha” oznacza nieograniczone światło i nieskończone życie), jak i “Amitabha Budda”, czy też prosto, lecz z równym poważaniem –“Amitabha”. W miarę upływu czasu nasze ręce stopniowo będą uwalniane od trzymania wielkiego bagażu smutków noszonych na naszym grzbiecie. I wtedy, pewnego dnia, nagle wszystkie te ciężary znikną z naszych pleców, ponieważ złączyliśmy nasze ręce z Amitabhą. W ostatnich latach popularnym ćwiczeniem stał się “jogging”, ponieważ jest on prosty, efektywny i pożyteczny. Niemniej jednak, nie stanie się on dla nas bardzo użyteczny, dopóki nie będziemy wykonywali go regularnie i wytrwale. Śpiewanie “Amitabha” przypomina “jogging” w tym, że poważne zmiany następują tylko po długoterminowym praktykowaniu. Śpiewanie “Amitabha” jest jak “duchowy jogging” naszego umysłu; zwiększa naszą mądrość i wytrzymałość, rozwija zdrową i dojrzałą mentalność. Dlaczego nie mielibyśmy wejść w nawyk duchowego joggingu? Możemy nawet połączyć jogging fizyczny z duchowym. Po prostu dodaj do swojego joggingu podczas biegu rytmiczne “Amitabha, Amitabha, Amitabha ...”. Następstwem koncentracji będzie zwiększenie efektywności twojego joggingu. Ponadto jogging mentalny spowoduje codzienne wzrastanie w kierunku duchowego szczytu jakim jest Oświecenie. Codzienne powtarzanie będzie nas wznosić ku pewnej pełni. Wynikająca z niego duchowa moc ochroni nas przed życiowymi burzami; ta duchowa siła, która gromadzi się poprzez takie oddanie, może nawet udzielać pomocy różnym czującym istotom, będącym w trudnym położeniu. Jest zazwyczaj tak, że chcielibyśmy troszczyć się o członków naszej rodziny – zwłaszcza o starzejących się rodziców i wzrastające dzieci. Jednak dopóki sami nie będziemy niezawodni i dobrze osadzeni, dopóty moglibyśmy sami być ciężarem dla naszej rodziny. Kto na świecie może zagwarantować, że nie przytrafi mu się żaden wypadek? Nawyk śpiewania “Amitabha” będzie przywoływał współczucie Buddy, które będzie nas chronić – nieszczęścia zostaną uspokojone i rzeczy zmienią się na lepsze. Ten kto ciągle śpiewa “Amitabha” utrzymuje czysty umysł; w naturalny sposób nie będzie on krzywdził, lecz czynił dobro. W następstwie tego będzie on pozytywnie odbierany przez społeczeństwo i będzie wiódł stabilne i szczęśliwe życie. Dobra opieka nad ludźmi wymaga nie tylko zapewnienia im komfortu fizycznego i rozrywki umysłowej, ale także istotne jest zaspokojenie ich upodobań i pragnień. Jednak, przede wszystkim, powinniśmy próbować pomóc im poczuć wewnętrzny spokój i ciszę, wtedy gdy są chorzy i umierający. Nie jest to oczywiście łatwe zadanie, nie jest ono jednak niemożliwe. Najlepszą rzeczą jest uczynienie całej rodziny buddystami. Wtedy chętniej zbierają się aby wykonywać takie śpiewy dzień po dniu. Sprowadzi to do rodziny atmosferę harmonii i pokoju. Gdy ktoś w rodzinie jest chory i umierający, przypomnij mu aby śpiewał “Amitabha” , a pozostali członkowie rodziny niechaj śpiewają na zmianę obok niego. Dzięki błogosławieństwu Buddy i jednomyślności całej rodziny zostaną wtedy odsunięte cierpienia i pokonana zła sytuacja. Najlepszą zaś okolicznością byłoby odrodzenie się zmarłego w Czystej Krainie Amitabhy. Osoba umierająca, niezależnie czy jest członkiem naszej rodziny czy też nie, nawet nie mająca doświadczenia w praktykach buddyjskich, może otrzymać błogosławieństwo Buddów poprzez nasz śpiew i modlitwy w jej intencji. Jest buddyjskim zwyczajem aby modlić się o radość i szczęście wszystkich czujących istot. Myślę, że nasza szczera troska o dobro innych powinna przynosić ulgę w ich bólach i cierpieniach, zwłaszcza wtedy, gdy są oni chorzy i umierający. Nie wystarczy jedynie przekazywać pacjentów do szpitala, zlecić pogrzeb zakładowi pogrzebowemu i zapłacić rachunki; powinniśmy dołożyć wszelkich starań aby pomóc osobie chorej czy umierającej w sposób duchowy – jest to sprawą najbardziej znaczącą i bezpośrednią. Są to istotne względy, które skłoniły mnie do zaniechania aktywności światowych, na rzecz praktyki buddyjskiej. Praktyka śpiewania “Amitabha” nie będzie kosztować cię ani grosza. Utrzymywanie świętego imienia w twoim sercu uczyni twój umysł jasnym i czystym. Czyż nie jest to lepsze od pobłażania sobie z myślami jedynie skoncentrowanymi na sobie, składającymi się z plątaniny emocjonalnych pragnień? W końcu, to pierwsze uczyni cię bardziej zrelaksowanym i pełnym świerzości. Osobiście zakosztowałem smaku śpiewania “Amitabha” , i modlę się abyś ty także miał równie pomyślny los. Proszę – zdaj sobie sprawę ze swojej szansy, jaką daje ci wypróbowanie tej metody. Powodzenia i wszystkiego najlepszego.27 lipiec, 1986napisane podczas odosobnienia,El Cerrito, California
Posłowie Artykuł ten skoncentrowany jest na śpiewaniu świętego imienia Buddy Amitabhy, ale idee w nim zawarte nie ograniczają się jedynie do jednego świętego imienia. Ci, którzy chcą praktykować śpiewanie, mogą także wybrać inne buddyjskie święte imiona czy też mantry, zależnie od osobistych skłonności – np. “Namo Healing Budda” (Namo Bhaiszadża Guru), Namo Awalokiteśwara (Guan Yin) Bodhisattwa, Namo Ksitigarbha (Dzi Dziang) Bodhisattwa, Om Mani Peme Hung, itd. Kluczowym punktem jest tutaj osobiste, głębokie zaangażowanie w daną praktykę, tj. oparcie swoich śpiewów głównie na wybranym świętym imieniu czy mantrze i praktykowaniu tego regularnie. Zaś kilka powtórzeń pozostałych świętych imion i mantr (innych niż główna praktyka) można śpiewać podczas oddzielnych, regularnych, porannych czy wieczornych sesji, czy też w jakimś innym czasie. Mądrość i współczucie wszystkich Buddów i Bodhisattwów oparta jest na “nie-ja” (bezjaźniowości, bezinteresowności) i są oni niepodzielni w Bezgranicznej Jedności. Dlatego dana osoba może wybrać jakiekolwiek z imion czy mantr w celu praktyki.
[Home][Back to list][On Chanting "Amitabha"] |
---|